Kiedy budowaliśmy swoją klinikę weterynaryjną musieliśmy myśleć o każdej możliwości, gdyż miała ona działać dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, również w niedziele i święta. Zajmowaliśmy się, oprócz zwykłej medycyny wewnętrznej, również chirurgią oraz weterynarią ratunkową i tak zwanym ostrym dyżurem. Musieliśmy mieć możliwość sztucznego utrzymywania pacjenta przy życiu za pomocą respiratora oraz podłączanie ich do kardiomonitorów oraz innych urządzeń elektronicznych, do dobrego funkcjonowania lecznicy potrzebowaliśmy też światła, dlatego właśnie potrzebowaliśmy agregatu zastępczego w razie odcięcia prądu.
Agregat prądotwórczy zasilający salę chirurgiczną
Trzeba było więc wybrać jak najlepszy sprzęt, aby nie nas nie zaskoczyło w trakcie pracy. Po wielu pertraktacjach z naszym architektem zdecydowaliśmy się wybrać agregat prądotwórczy trójfazowy, ze względu na jego wysoką wydajność, a równocześnie dużą moc wytwarzaną przez silnik spalinowy o mocy 20 kilowatów, co oznaczało, iż miał prawie 27 koni mechanicznych! Był on zasilany paliwem typu diesel, więc zawsze musieliśmy mieć spory kanister z jego zawartością. Generator te został podłączony bezpośrednio do sieci i miał specjalne urządzenie informujące go o spadku w niej mocy, aby od razu po utracie prądu włączyć się awaryjnie, w razie potrzeby. Był on sporą puszką na kółkach, musiał być również zabezpieczony od złych warunków pogodowych, więc wygospodarowaliśmy dla niego pomieszczenie, z którego wężem do odprowadzania spalin wyprowadziliśmy je do wentylacji, a stamtąd, po oczyszczeniu powietrza, na zewnątrz budynku. Jego silnik pracował znacznie ciszej od swoich starszych braci, dzięki czemu nie zakłócał specjalnie pracy lekarzy i kliniki, ani spokoju pacjentów wypoczywających na sali ambulatoryjnej, znajdującej się zaraz za ścianą. Wyposażony został również w specjalne chłodzenie, dzięki czemu proces ten zachodził szybko i sprawnie, a silnik nie miał możliwości przegrzania się.
Jak wymyśliliśmy tak zrobiliśmy, zamontowaliśmy w specjalnym pomieszczeniu agregat prądotwórczy, aby mieć pewność, że nie stracimy zasilania w kluczowym dla nas i pacjenta momencie. Na nieszczęście generator prądu przydał się już w pierwszym miesiącu działania lecznicy, gdyż potężna wichura zniszczyła linie wysokiego napięcia w pobliżu naszego miejsca, co spowodowało, iż nie mieliśmy przez chwilę połączenia z siecią. Agregat jednak bardzo szybko, w ułamku sekundy i automatycznie się włączył produkując nam prąd, abyśmy mogli dokończyć rozpoczętą przez nas operację kolki u konia, ratując mu życie.