Jako dość spory gość na siłowni zwykle przyciągałem dużo uwagi – w szczególności damskiej części osób uczęszczających na siłownię. Jedna dziewczyna jednak była wyjątkowa – nazywała się Inga i była jednym z trenerów personalnych rezydujących na siłowni. Co jakiś czas wymienialiśmy uwagi na temat diety, treningu lub po prostu żartowaliśmy. Któregoś dnia postanowiłem więc zaprosić ją na kawę – na szczęście się zgodziła. Ciasta nie proponowałem, gdyż zapewne kłóciłoby się to z jej dietą – a już na pewno nie pasowało do mojej.
Specjalna kreatyna firmy Olimp
Inga okazała się bardzo ciekawym towarzyszem rozmowy – i to nie tylko na tematy związane z jej pracą. Oczywiście pochwaliła moją muskulaturę i spytała, jakich suplementów i odżywek używam. Opowiedziałem więc o wybranym przeze mnie koncentracie białka, izolacie, kazeinie i kompleksie witamin. Najwięcej czasu poświęciłem jednak kreatynie, którą stosuje. Osobiście wybrałem monohydrat kreatyny Olimp, gdyż według mnie zarówno firma, jak i sam produkt przedstawia bardzo dużą jakość. Inga spytała dlaczego monohydrat, a nie jabłczan. Odpowiedziałem na to, że monohydrat kreatyny o ile ma mniejszą przyswajalność, to ma jedną ogromną zaletę jaką jest cena. Dzięki niższej cenie mogłem przyjmować nawet dwukrotną dawkę kreatyny – jedną rano, a drugą po treningu – co zwiększało znacząco jej ilość w organizmie. Powiedziałem jej, że stosowanie jej w ten sposób znacząco polepszyło moje osiągnięcia na siłowni – zarówno pod względem budowy masy mięśniowej, jak i siły samych mięśni. Dodałem również, że stosuję ją w codziennej suplementacji, a nie cyklami – dzięki temu mogłem przez cały rok cieszyć się pozytywnymi efektami, które sobą przedstawia. Inga była pod wrażeniem mojej wiedzy na temat – spytała więc, czy wolę proszek, czy kapsułki. Odparłem, że osobiście przedkładam szybką przyswajalność proszku ponad wygodę użytkowania kapsułek, dlatego u mnie w domu znajdzie jedynie powdery.
Całe spotkanie przebiegło bardzo przyjemnie – obiecaliśmy też sobie kolejne wyjście, jak i spotkanie na siłowni. Na kolejnym spotkaniu powiedziała, że moje stosowanie kreatyny zaczęła polecać swoim klientom i osobiście zobaczy, jak dobrze działa mój sposób. Po miesiącu u jej klientów zaczęły ukazywać się pierwsze pozytywne zmiany, których nie zaobserwowała w trakcie używania jabłczanu kreatyny. Powiedziała, że mam rację i być może to ja powinienem być trenerem personalnym, a nie ona. Wzruszyłem ramionami – nigdy o tym nie myślałem, ale być może, z taką znajomą jak Inga zaistniałbym w tym biznesie?